Niezwykle wysoki zwrot z inwestycji marketingowej (ROAS) to zazwyczaj magia czy oszustwo? Ani jedno ani drugie.
Przyjrzyjmy się specyficznej sytuacji, jaką miałam, prowadząc pewne bardzo duże konto reklamowe. Na jednym z kont reklamowych w ostatnim okresie musiałam zastopować niemal wszystkie reklamy (za dużo zamówień). W efekcie zaobserwowałam gigantyczny wzrost ROASu w kampanii remarketingowej – porzucone koszyki i „porzucone” wyświetlenia produktów.
Wzrósł z 2590% do ponad… 4000% (rzecz jasna porównuję identyczne okresy czasu)!
Dlaczego? Czy zmieniłam coś w kampaniach? Na chama wrzuciłam większy budżet? Obiecałam gruszki na wierzbie?
Nope.
Sytuacja jest do bólu logiczna.
Posiadając kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt kampanii, w których również stosuję remarketing, osoby porzucające koszyk „rozwadniają” się – widzą wiele reklam, a nie tylko tę jedną katalogową.
Finalnie więc efektywność rozkłada się na różne kampanie, ograniczając pulę dostępnych osób w remarketingu porzuconych koszyków.
Warto pamiętać o tym w odwrotnej sytuacji, czyli skalowania reklam. Jeżeli dodajesz kilka nowych kampanii, gdzie również jest remarketing, to paradoksalnie twoje wyniki jednostkowo mogą się pogorszyć. Jednak gdy spojrzysz na inną kolumnę – koszt/zakup okazuje się, że wszystko jest w normie lub wręcz wyniki poszybowały w górę.
Facebook przypisuje konwersję do ostatniej reklamy, w którą ktoś kliknął/wyświetlił. Nie zawsze będzie więc to ta konkretna, którą analizujecie. Niektórzy „eksperci” chwaliliby się genialną optymalizacją, tymczasem widzisz jaka jest prawda.
Mini Case Study pierwotnie zostało opublikowane w formie wpisu na moim fanpage’u o tutaj.